Józef Jakubczyk – Tapisserie d’Art

Ośrodek Działań Artystycznych zaprasza na wystawę

Józef Jakubczyk – Tapisserie d’Art

wernisaż:

6 lutego 2016, godz. 16:00; ODA, ul. Sieradzka 8, Piotrków Trybunalski

Wystawa czynna od 5 lutego do 6 marca 2016.

            Józef Jakubczyk urodził się 15.08.1954 roku w Poświętnym n/Pilicą. Studia w PWSSP w Łodzi. Dyplom z zakresu Wzornictwa otrzymał w 1979 roku. Zajmuje się malarstwem i tkaniną artystyczną. Brał udział w licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych. Jego prace znajdują się w zbiorach  a także w prywatnych kolekcjach w kraju i za granicą. Znany jest szczególnie we Francji, gdzie od 1981  roku bierze udział w licznych wystawach, targach sztuki i imprezach artystycznych – jako gość honorowy. Swoje prace prezentował między innymi w:  Salon Nationale des Beaux – Arts w Carrousel du Louvre w Paryżu, Palais Rihour w Lille, Hotel de Ville w Saint Etienne, Cite des Metiers et des Arts w Limoges,  Salon International des Arts w Le Puy – en – Velay, gdzie otrzymał nagrodę a także w galeriach w Lionie, Tuluzie, Bordeaux, Nancy, Grenoble, Nicei, Strasburgu oraz wielu innych miastach.

O zainteresowaniu twórczością artysty we Francji niech świadczy fragment artykułu poświęconego Józefowi Jakubczykowi w 139 numerze pisma: „Univers des Arts” (Świat Sztuki):

„(…)Sądzę, że gdyby Dom Robert; mnich z klasztoru l’Abbaye d’En Calcat, malarz i projektant, który wraz z Lurca i Jeanem – Picard Le Doux, przywrócił nam nowoczesną tkaninę artystyczną; żyłby jeszcze, to na pewno zainteresowałby się dziełami Józefa. W przekonaniu tym utwierdza mnie ogromne zainteresowanie francuskich koneserów sztuki twórczością tego artysty(…)”

Bertrand Duplessis /krytyk sztuki/

 

zimowy ogród

Jest taki jeden dzień w roku, na który czekam niecierpliwie, jak dziecko na choinkę. Ale nie zawsze ten dzień nadchodzi… W ubiegłym roku w ogóle go nie było. Ja nawet w noc poprzedzającą ów dzień nie wiem, czy to będzie jutro… Nie wiem, ponieważ musi zaistnieć wiele bardzo sprzyjających okoliczności, żeby zdarzyło się to święto… Musi spaść w nocy śnieg, powinien być lekki mróz, a wreszcie powinno święcić słońce roziskrzając się w świeżym puchu. Wtedy wiem , że to właśnie dzisiaj… Zdejmuję wówczas ostrożnie ze ścian gobeliny Józefa i wynoszę je do ogrodu, rozkładając między drzewami na śniegu. Przez moment mam wrażenie, że zdumiona przyroda wyłącza na chwilę wszystkie kruki, gawrony i zapada cisza, a ona sama (Natura) idzie na zaplecze, żeby zajrzeć do kalendarza… Ja w tym czasie posypuję magicznym proszkiem rozbuchane w orgii rozkwitu te wszystkie polne maki, osty, macierzanki, pięciorniki, chabry, rdesty, rumianki i kąkole. Niekiedy się zdarza, że pod wpływem owego magicznego pyłu, spomiędzy traw i kwiatów wyleci jakiś spóźniony motyl… Ja zaś, korzystając z ciszy, wyrzucam spod obcasów kilka srebroskrzydłych świerszczy biegnąc szybko przez śnieg do domu, żeby przez okno obserwować dalszą część spektaklu… Z chwilą, kiedy znikam za drzwiami, rozpoczynają się obrady jury zimowego biennale. Opasłe czarne wrony i kruki rozsiadają się na gałęziach gruszy, jabłoni, osypując śnieg na kwiaty i głośnym skrzekiem komentują swoich faworytów. Werdykt jest dość przewidywalny, nieodmiennie najwięcej entuzjazmu wzbudzają te gobeliny, których rośliny i kwiaty latem przyciągają najwięcej owadów. Niekiedy nawet podejrzliwe sroki zlatują niżej w koszącym locie, tuż nad tkaninami, jakby chciały sprawdzić, czy to przypadkiem „nie już”… Stojąc w oknie zastanawiam się, czy nie wzbogacić swojej kolekcji o gobelin z motylem, który widziałem w zbiorach Józefa… Ale szybko porzucam ten pomysł. Przecież nie mógłbym go wystawić na śniegu. Kruki i wrony rozdziobałyby go na strzępy! A ja, z tych wełnianych nitek, jakie by po nim pozostały, nie ułożyłbym nawet pompona do wełnianej czapki. Ogrodowy wernisaż kończy się jak zawsze tak samo, w pewnej chwili Bozia gasi światło i wnoszę do domu obrazy lata rozkoszując się świeżością kwiatów i zapachem mrozu.

Paweł Siedlik
Profesor i wykładowca Szkoły Filmowej w Łodzi

Łódź, zima 2016