6 października 2011, godzina 19:00
ODA, ul. Dąbrowskiego 5
Ośrodek Działań Artystycznych w Piotrkowie Trybunalskim
zaprasza na finisaż wystawy
Piotrków mnie kocha, ja kocham Piotrków – VOLKER W. HAMANN
VOLKER W. HAMMAN
Urodził się w Stuttgarcie w 1962 roku, mieszka w Filderstadt, w okręgu Esslingen.
Od 1993 roku pracuje na pełen etat jako artysta we własnej pracowni w Filderstadt i jest ciągle aktywny zawodowo.
Ma dwoje dzieci w wieku 18 i 15 lat
Piotrków Trybunalski pomógł mi, mnie samemu, jak świat wokół mnie, otworzył nowe więzi.
I pomógł znaleźć drogę w środku tego świata:
Jakoś nie mogę przypomnieć sobie czegoś konkretnego
Ta osobliwość tam jest, ale ja nie wiem dlaczego?
Być może to wina alkoholu
Wszystko wydaje mi się jak fikcja, sen, nie, raczej jak powracający koszmar
Nawet teraz, jeszcze dziś.
Koszmar który z przebudzeniem nie znika.
Biegnie dalej i dalej.
Jak film w nieskończonej pętli.
Naprawdę nie mogę powiedzieć z absolutną pewnością, że wszystko działo się naprawdę.
Czy te obrazy igrają tylko w moim mózgu, czy też są również pokazane w rzeczywistości.
Ale jakie to ma znaczenie.
Zdjęcia są tam i prześladują mnie.
Po prostu nie zostawiajcie mnie więcej samego.
Bez względu na to co decyduję.
Kiedy zamknę oczy, czuję swobodny ruch w górę i w dół.
Jak fala.
Jakbym leżał w wodzie, i pozwolił się unosić.
Jakbym sam miał być ofiarą.
Jakby to było tak, że w końcu bym wiedział, że wszystko co wierzę, że widziałem. Jest czystą fikcją, czystą wyobraźnią.
Dlatego że jestem tu.
Nie jak topielec w wodzie.
Jak ofiarą przestępstwa, czy ofiarą nieszczęśliwego wypadu.
Oczywiście, zawszę będę starał się być ciągle skoncentrowanym na tym wszystkim.
Sam, więcej niż chętnie, chciałbym wiedzieć, jak dalece to wszystko igrało w rzeczywistości czy w moim mózgu.
Ale tam jest coś.
Blokada.
Zasłona, która ukrywa, to co za nią pokazuję.
W końcu rozpoznam prawdę.
Ach! Prawdę.
Co teraz nazywa się prawdą.
Czy będziemy w stanie wszyscy się ruszyć, abyśmy nie byli już więcej w tych wszystkich kłamstwach.
Tych kłamstwach.
Które nazywamy Życiem.
Tą wystawą przynoszę ten mój świat do Piotrkowa Trybunalskiego.
Przed wieloma wieloma latami, zacząłem zbieraniem światła.
Światło w ciemności.
Dlatego nazywam to światło, światłem mroku.
Dlatego pojechałem do wielu różnych krajów, ziem, do różnych kontynentów i ich nocy, z dala od głównych dróg, z kamerą i statywem, w samotną podróż.
Rozpocząłem w 2003 roku w Piotrkowie Trybunalskim.
To co mnie interesuje i zwraca moją uwagę, to całkiem zwykłe, codzienne, miejskie i wiejskie obszary oraz struktury, w których ty i ja żyjemy. Struktury w których już przy dziennym świetle, z mojej perspektywy, rozpoznaje kolor mojej skóry, jak coś nieznanego, jak coś niezwykłego.
To co interesuje mnie to prawda za i po tym. Istnieją równoległe światy, które nigdy się nie przecinają, ze swoimi własnymi, codziennymi, często niezależnymi kulturami.
Formy istnienia, dla ludzi żyjących w nich znaczą: codzienne życie, ojczyzna i także bezpieczeństwo. Są one także podstawą ich percepcji i wyjaśniają tą perspektywę.
To sztuka, i jednocześnie próba, by choć powierzchownie przez krótki czas stać się częścią tych światów. To stawanie się jest jednorazową możliwością, tak obcą i niepowtarzalną, by kiedy to możliwe uchwycić ją na zdjęciu.
Dlatego w moich podróżach w każdym miejscu które mogę znaleźć i pomiędzy nimi staram się natychmiast dotknąć codzienną rzeczywistość.
W tych codziennych podróżach, tak często jak to możliwe, staram się nawiązać kontakt wzrokowy z ich mieszkańcami. Staram się ich rozśmieszyć, mając nadzieję że ich śmiech da odpowiedź. Chcę dowiedzieć się czegoś więcej o tych ludziach. Spróbować ich zrozumieć, także bez wiedzy językowej. Chciałbym, żeby oni też chcieli dowiedzieć się czegoś o mnie i zrozumieć. Ponieważ oboje nie jesteśmy wolni. Jednakże dużo więcej mówią zdjęcia i wzajemne systemy wartości.
Te piesze podróży za dnia, są podstawą mojej prawdziwej twórczości. W tych podróżach, badam okolice, szukając ujęć, które mógł bym zrobić, ale z powodu nieprzychylnego światła nocy, mógł bym ich nie zauważyć, dlatego chcę zbudować nowe, nieznane wymiary dla zdjęć.
Dlatego nauczyłem się, że dla mnie, aby zagłębiać się w niezwykłe, nowe, jeszcze nieznane znaczenia obrazów, także tutaj muszę próbować, samemu odnaleźć się w miejscach w oddali od głównych dróg. Ryzyko, które ciągle, wciąż badam, które muszę przejść, jest dla mnie w pełni znane. W celu minimalizacji tego ryzyko, już w pierwszych krokach, tak szybko jak to tylko możliwe, staram się poczuć to nowe środowisko i jego mieszkańców. Obserwować ich. Patrzeć jak oni obserwują mnie. Próbuję ocenić, czy mogą zaakceptować moją obecność, czy będą mnie unikać. W tych podróżach, zawsze szukam możliwych dróg ewentualnej ucieczki.
Prawdziwa praca zaczyna się wraz z nastaniem nocy.
Często, najczęściej w prawie odludnych rejonach i dzielnicach miast.
Są ulice i aleje, tak ciemne, jak to tylko możliwe.
Dlatego czasami stojąc przed tym, pytam się czy naprawdę w to wkroczę.
Tam jest nerwowość. Strach. Niepewność.
Duża część nieprzewidywalności zostaje. Dlatego te przykładowe wydarzenia:
Strasznie pada. Z kamerą na statywie, stoję pod mostem gdzieś w Kuala Lumpur. Chociaż przez jeden krótki moment, jestem chronionym, przed tym niekończącym się z nieba potokiem wody. Zainstalowałem kamerę na całkiem zwyczajnym domu w Brickfield. Starszy mężczyzna w mundurze ochrony, zbliża się do mnie z tyłu. On staje tam za mną. Woła mnie, nagle mówi. Panie. Nie stój tu, to nie jest bezpieczna dzielnica. Po tym szybko przechodzi przez ulicę, podchodzi do budynku, który chciałem wtedy sfotografować i znika w nim.
Inne miejsce. Inny czas.
Tutaj też jest ciemno. Za ciemno. Kamera jak zwykle na statywie, rozpoczynam przygotowania do pracy. Robię pierwsze zdjęcie. Oczekiwanie. Najgorsze są zawsze te minuty do odczekania. Ciągle muszę być w tym samym miejscu. Kiedy czuję ścianę za sobą, jestem troszkę spokojniejszy. Dzięki ścianie, czuję się odrobinę bezpieczniej. Ale najczęściej, dookoła nie ma niczego bezpiecznego.
Mężczyzna na motorowerze zbliża się. Zwalnia. Zatrzymuje się. Mężczyzna obserwuje mnie i to co robię. Nie patrzę już na niego. Staram się nie irytować go. Moja praca pomaga mi się skupić. Po jakimś czasie pyta, Żyjesz tu? Moja odpowiedź jest krótka. Ograniczona krótkim, mającym zabrzmieć autorytarnie, Tak. On odpala swój motorower i bez słowa odjeżdża dalej.
Wiele godzin mija w locie. Kota Kinabalu. Sabah. Nowe, zupełnie nieznane miejsce. Inni ludzie. W ciężkim deszczu szukam drogi do portu. Przypadkowo kupiona parasolka, błaga mnie o ochronę przed opadającą z góry wilgotność. Chociaż odrobinę. Jedna bariera przecina mi drogę wejściową do portu. Staram się nie patrzyć ani na prawo ani na lewo. Po prostu idę dalej. Tak jak bym był tutaj codziennie, i musiał tędy przechodzić. Za mną jest noc, tak ciemna jak ciemna tyko może być. Kiedy idę dalej, młodszy mężczyzna podchodzi do mnie. Zgubiłeś się, pyta? Nie, Nie. Ja chcę zrobić tutaj zdjęcia. Zrobić zdjęcia? Acha! Bez słowa odchodzi.
ŚWIATŁO MROKU. To są puste ciemne aleje. Wolno iść po omacku. Niepewność. ŚWIATŁO MROKU. TO gęsia skórka. Wewnętrzny strach. ŚWIATŁO MROKU. To jest przekraczanie granic. To jest nieznane, jak daleko człowiekowi można iść. Jeszcze można iść. ŚWIATŁO MROKU. To jest poszukiwanie bardzo specjalnego światła. Dla światła. W mroku.
Prezentowane zdjęcia które stanowią podstawę dla wystawy „Piotrków kocha mnie a ja kocham Piotrków”, były zrobione w krajach i miejscach, jak na przykład Tokji/Japonia, Jogakarte/Java/Indonezja, Kota Kinabalu/Sabah/Malezja, Shigate/Tytet, Piotrków Trybunalski/Polska, Almaty/Kazachstan, Szanghaj/Chiny i innych miejscach
Volker W. Hamann
Kuala Lumpur, 24/11/2009
Filderstadt, 28/10/2010
Piotrków Trybunalski, 07/09/2011