Ośrodek Działań Artystycznych w Piotrkowie Trybunalskim zaprasza na wystawę prac studentów Katedry Fotografii PWSFTViT w Łodzi
Stan aktualny
Uczestnicy wystawy:
Kacper Bijoś, Weronika Coghan, Natalia Dukin, Daria Irena Górniewska, Mikołaj Marciniak, Aleksandra Mrówczyńska, Weronika Mugaj, Grzegorz Piotrowski, Benedykt Rogala, Eryk Siemianowicz, Jan Suchorab, Gabriela Wożniak, Tomasz Komorowski
Wernisaż:
26 kwietnia 2024
godz. 19:00
ul. Dąbrowskiego 5, Piotrków Trybunalski
wystawa czynna do 28 maja 2024 r.
Stan aktualny to wystawa będąca przeglądem bieżącego dorobku artystycznego studentów Łódzkiej Szkoły Filmowej. W większości to prace z ostatniego roku.
Przygotowując wystawy zawsze trzeba wybrać z ogromnego wachlarza możliwości koncepcji, metod, strategii kuratorskich takie, które będą najskuteczniejsze do danej wystawy, miejsca jej prezentowania, zakładanych odbiorców i oczywiście samych artystów w niej uczestniczących. Czy przyjąć za metodę „zlecenie” tematu, problemu pewnej grupie wybranych uczestników i z otrzymanego „materiału” budować ekspozycję? Przedział czasu powstawania prac? Jaką i czy w ogóle przyjmować narrację (Mieke Bal)?
Im dalej zagłębiamy się, tym pojawiają się coraz to szersze horyzonty do budowania ekspozycji. Techniki? Czy tylko fotografie płaskie (to już dotyczące przygotowań do wystawy w Piotrkowskiej Galerii ODA). Obiekty, ale i wideo, które jest już możliwością wpisaną w każdy aparat fotograficzny?
Wystawa „Stan aktualny” to pokaz, w którym autorzy prezentują swoje najnowsze przemyślenia wizualne na otaczającą rzeczywistość. Jako kurator, ale i jako nauczyciel, jestem bardzo ciekawy tych spojrzeń. To świat i przeze mnie widziany, ale często nie dostrzegany. Oglądając wiele z tych prac jestem szczerze i głęboko poruszony, często zdumiony wrażliwością studentów. To też mój świat, wiem że widzę inaczej, ale to Oni będą go kształtować dla siebie. Świeżość, spontaniczność, odwaga i różnorodność w podejmowanych tematach. Jeśli możemy znaleźć w tej ekspozycji pewne wspólne myśli, to ich rozwiązywanie różni się metodą, techniką, sposobem konstrukcji i użytych środków wyrazowych.
Kolejny raz spójrzcie Państwo na świat oczami i obiektywem młodych, wrażliwych ludzi.
prof. Tomasz Komorowski
Nasze oczy – wnikliwe i baczne – są wszędzie. Uważnie migrują po mapach codzienności. Badają przeszywające doliny, schodząc ostrożnie coraz głębiej i głębiej, do samego sedna. Analizują ciszę nizin powszednich, by wyłuskać z nich pierwiastek czystego poznania. Prą coraz wyżej, stopa po stopie, na sam ostry szczyt, z którego widzą wszystko i nic.
Każdy z nas ma jedno oko. Jest okrągłe, lekko wypukłe, szklane.
My – uroczo naiwne cyklopy szukające odpowiedzi tam, gdzie z wilgotnej gleby wyrastają wyłącznie kolejne pytania. Mimo to, zrobimy wszystko, by je poznać.
Eksplorujemy miejsca dotknięte boską mocą, stąpamy krok w krok za stygmatykami, prorokami, wsłuchując się w ich bezdźwięczny lament.
Śnimy sen o niemożliwym, niebezpiecznym, rozmywając świetliste łuny nieprzeżytych doznań.
Zanurzamy się w lepkie powidoki malarskich form na płótnach fotograficznych klisz.
Scalamy w hipnotyczną jedność spojrzenia nasze i tych, z których powstaliśmy, szukając punktów styku na siatkówce poznania.
Zaglądamy w głąb nas samych, na czynniki pierwsze rozkładając nasze głowy, serca i ciała.
Szukamy tego, co jeszcze niedawno było obok, a teraz uporczywie krzyczy swym brakiem.
Analizujemy drogi przebyte przez naszych przodków, wirując wysoko ponad zamglonymi pagórkami, gdy halny powiew miesza w naszych głowach przeszłość i teraźniejszość.
Podążamy za beztroskim śmiechem dziecka, mocząc zdarte stopy na dywanie z porannej rosy, by na końcu drogi oprzeć czoło o parujący grzbiet dyszącego konia.
Obserwujemy tętniące pierwotną siłą spocone ciała, które – cios za ciosem – walczą o względy naszych monochromatycznych spojrzeń.
Portale naszych napiętych powiek nigdy się nie zamykają.
Jesteśmy czujni. Jesteśmy gotowi, by zapisać na zawsze ulotny obraz tego, co wdarło się przed reflektor naszego postrzegania, co ujrzeliśmy w oknie warczącego pociągu, na wydeptanej milionem stóp ścieżce do nikąd, a przede wszystkim… wewnątrz nas samych.
Grzegorz Piotrowski