Ze sztuką raźniej. Historia jednego dzieła.
Ponieważ nie możemy gościć miłośników sztuki w naszych galeriach, nie możemy spotkać się bezpośrednio by porozmawiać o aktualnej twórczości, spróbujmy zaimprowizować takie spotkania tu, w wirtualnej przestrzeni naszej galerii.
Koleżanki i Koledzy, Artystki i Artyści, prosimy prześlijcie nam zdjęcie jednej wybranej pracy, aktualnie tworzonej lub powstałej w przeszłości bliższej lub dalszej. Krótko o niej opowiedzcie, może to być tekst, nagranie audio lub wideo.
Wszystkie nadesłane prace będziemy regularnie zamieszczać na naszej stronie odaart.pl i w albumie na FB. Projekt nie ma sztywnych ram czasowych. Trwa minimum do czasu odwołania stanu wyjątkowego. Prosimy o nadsyłanie zdjęć i opisów na adres edukacja@odaart.pl z dopiskiem w temacie „Historia jednego dzieła”.
Nadesłane prace:
- Dominik Woźniak, „Widmo prudnickie”
- Tomasz Drewicz, „Sprawy kluczowe”
- Stanisław Piotr Gajda, praca bez tytułu
- Witold Maciejewski, „W górach”
- Arjan den Bakker, „Parisian women named K.”
- Włodzimierz Bobryk, „Post tenebras Lux. Światło po zmroku.”
- Bogusław Maria Piasecki, „ni stąd, ni zowąd”
- Piotr Kotlicki, „Bike stories”
Dominik Woźniak „Widmo prudnickie”
Historia tej pracy zaczyna się dokładnie 25.09.2019 roku, kiedy to na zaproszenie Gminnego Ośrodka Kultury w Lubrzy (powiat prudnicki) Dominik Woźniak, zawitał jako gość specjalny na cotygodniowych warsztatach artystycznych.
Koncepcja oraz zadanie, jakie miało zostać wykonane, to przekazanie tajników pracy nad techniką suchej pasteli oraz ukazanie tego, co niewidoczne podczas tworzenia w pracowni. W tej o to technice powstała inscenizacja wielkoformatowej postaci, figury „Widma prudnickiego” przy udziale publiczności. Podłoże, jakie wybrał Dominik Woźniak do stworzenia pracy, to ściana w odcieniu jasnej szarości.
Artysta zaczął kreślić węglem kontur silnego prostokąta od góry stojąc na krześle. Ponieważ praca jest formatu 256 x 90 cm trudno było postąpić inaczej. Z linii pionowych i poziomych oraz koła jako głowy, ukazywał się obraz czegoś tajemniczego a zarazem bardzo innego.
Dzieło w swoim przedstawieniu , jest typowe dla prac Woźniaka, stworzone tym razem z trzech kolorów, odcieni szarości, czerni oraz ciemnego brązu. Jest bardzo intensywne w swoich walorach artystycznych, spontaniczne i przede wszystkim z niezwykłym ładunkiem emocjonalnym. Całość kompozycji jest poddana światłocieniowi. To wszystko jest powiązane z umysłem i wyobraźnią. Sama postać widma, jest toporna, prosta w formie. To ciężka bryła z wielogatunkowej materii, niepokojąca i zarazem niebezpieczna. Przypominająca postać w trumnie lub sarkofagu. Z wbitym patykiem w głowę lub coś co go przypomina.
W pracy zawiera się myśl w formie tekstu w górnym prawym rogu: „W jego umyśle wydarzy się…”. Nie wiemy dokładnie co mogą oznaczać słowa. Możemy się tylko domyślać, że być może chodzi o jakąś kontynuację. W lewym dolnym rogu, widnieje tytuł pracy oraz sygnatura.
To wynik tego co zrodziło się podczas kilkudniowego pobytu w Prudniku, gdzie artysta poznawał historię, tradycje miasta oraz jej mieszkańców.
Dzieło, jest dostępne dla zwiedzających na stałe w Gminnym Ośrodku Kultury w Lubrzy – województwo opolskie.
Dominik Woźniak jest twórcą, który argumentuje świadomość i wyobraźnię, który wykreował spójny, pociągający obraz tradycji oraz współczesnego świata, ożywającego w kontakcie z widzem. Używając symbolicznych i alegorycznych środków przybliża on głębię ludzkich odczuć i refleksji nad własnym życiem.
Tomasz Drewicz „Sprawy kluczowe”
Koncepcja na tę pracę powstała podczas warsztatów zatytułowanych „Infekcja”, będących częścią projektu badawczego pt. „Future today” zorganizowanego w październiku ubiegłego roku przez Wyższą Szkołę Sztuki i Designu z Bratysławy a punktem wyjścia dla tego projektu była próba potraktowania tytułowej infekcji jako czegoś pozytywnego.
Zastanawiając się nad tym wyzwaniem doszedłem do wniosku, że przedmiotem o takiej właśnie naturze jest tradycyjny klucz patentowy. Jego zadaniem jest przecież ingerencja w zamek i ostatecznie zainfekowanie go w taki sposób aby móc go otworzyć. Może to być cokolwiek – na przykład drzwi do domu lub gabinetu, jak również sejf, szafka w szatni czy zamknięcie do roweru. Trzymając w ręku klucz otrzymujemy dostęp do wyselekcjonowanych treści.
Praca składa się z siedmiu złączonych ze sobą, przeskalowanych kluczy patentowych. Każdy z nich składa się z siedmiu warstw. Klucze te posiadają „wrąbki” w kształcie obecnej linii granicznej Polski, a złożone razem w odpowiedni sposób ukazują znany nam wszystkim kontur naszego kraju. Dodatkowo Rzeczpospolita Polska graniczy dokładnie z siedmioma państwami (nie licząc granicy morskiej).
Cyfra 7 jest więc w tym przypadku zastosowana nieprzypadkowo. Jest ona bowiem powszechnie uważana za liczbę szczęśliwą. Jej mistyczne konotacje na tym się jednak nie kończą. W wielu mitologiach i religiach świata jest symbolem całości, dopełnienia, symbolizuje związek czasu i przestrzeni.W Nowym Testamencie (Mt 18,21) oznacza pełnię i doskonałość, w religii judaistycznej kojarzyła się z siedmioma dniami tygodnia, siedmioma archaniołami. […]. Starożytni filozofowie przypisywali jej własności opieki i władzy nad światem, kojarząc z siedmioma planetami. Pitagorejczycy uważali ją za najwyższą podstawową liczbę całkowitą. W wielu mitologiach stanowiła atrybut bogów, jej wartość była przedstawiana w architekturze, świętych pismach, przykazaniach i kosmologii. [1]
Z drugiej strony mamy przecież jednak siedem grzechów głównych a w tym konkretnym przypadku owych siedem kluczy służy raczej wytwarzaniu granicy niz ich otwieraniu, zatem wydźwięk samej pracy nie do końca pozostaje prosty i jednoznaczny.
Ciekawym aspektem tej realizacji jest również jej aktualna symbolika związana z zagrożeniem spowodowanym wirusem Covid-19. Oczywiście nikt z nas, podczas październikowego spotkania, nie mógł nawet przypuszczać, że temat naszych warsztatów w tak niespodziewany sposób wyewoluuje i zyska tak konkretny związek z bieżącą sytuacją. Mimo tego, że praca nie miała w swoim zamierzeniu dotykać kwestii związanej z pandemią to zmieniający się globalnie kontekst nadał jej kolejną warstwę interpretacyjną, od której trudno dziś uciec.
[1] https://pl.wikipedia.org/wiki/Siedem_(symbol)
Tomasz Drewicz (ur.29.04.1982). W swojej praktyce artystycznej zajmuje się przede wszystkim instalacją i obiektem. Często sięga również po inne media takie jak: fotografia, wideo a czasem również performance. Swoje realizacje nazywa „zdarzeniami”, a do ich współtworzenia często zaprasza odbiorców. W swoich ostatnich pracach rozpatruje zagadnienia związane z fenomenem „ciepła” i „wspólnoty”. Mieszka i pracuje w Poznaniu
Stanisław Piotr Gajda
Lubie ruch. Lubie chodzić na spacery. W celu i bez celu.
Często trasy moich przechadzek przebiegały obok lotniska. To niewielkie lotnisko ale niezwykle ruchliwe. Ciągle startują i lądują samoloty. Małe, zgrabne,sportowe,na markach się nie znam. Moją uwagę przykuwał stary dwupłatowiec. Kiedyś mówiono „kukuruźnik”. Wielki, masywny, troszkę toporny w porównaniu ze współczesnymi maszynami, ale mający jakąś elegancję w linii kadłuba. Kilka razy widziałem jak startował. Toczył się na pas startowy. Troszkę niepewny, niezgrabnie kiwając skrzydłami. Wolno się rozpędzał i…następowała ta chwila kiedy odrywał się od ziemi i wzlatywał majestatycznie w światło i błękit. Coś magicznego było w tym oderwaniu się od ziemi i nabieraniu wysokości i lekkości.
Im starszy jestem, tym bardziej utożsamiam się z tym samolotem. Mimo, że coś we mnie szwankuje i irytująco skrzypi to ciągle są we mnie marzenia.. o locie.
Namalowałem dotąd dwa takie obrazy. Może jutro namaluję kolejny…
Witold Maciejewski „W górach”
Rysunek tuszem. Rysunek powstał na Pierwsze Piotrkowskie Biennale Sztuki, czyli dość dawno. Założyłem sobie jak najprostsze techniki, czyli ołówek, tusz, drzeworyt.
Na mapach umieszczane są warstwice – linie o jednakowej wysokości. Zastanawiałem się jakby to wyglądało gdyby z pozycji horyzontalnej podnieść te linie do położenia wertykalnego. Właśnie „W górach” jest taką próbą.
To by było na tyle, reszta niech się broni sama.
Arjan den Bakker „Parisian women named K.”
I made it to impress her, maybe have a shot with her. I flattered her as much as possible but to no avail. These big city French girls are nuts. Think I dodged a bullet. But I still like the etching.
Arjan den Bakker, Dutch artist, b.1969. I do etchings, paintings, pastels, drawings. Favorite subject matter…women/ girls. I love them even when I don’t.
Namalowałem ją po to, by wywrzeć na niej wrażenie, może żeby ją zaliczyć. Schlebiałem jej tak jak to możliwe, ale bez skutku. Te francuskie dziewczęta z dużych miast są szalone. Myślę, że uniknąłem kłopotów. Ale nadal lubię tę akwafortę.
Arjan den Bakker, holenderski artysta, ur. 1969. Tworzę akwaforty, obrazy, pastele, rysunki. Ulubiona tematyka: kobiety/dziewczęta. Ubóstwiam je, nawet kiedy ich nie kocham.
Włodzimierz Bobryk
„Post tenebras Lux. Światło po zmroku.”
Przedstawiane prace to owoc wewnętrznej wyprawy plenerowej, powrotu w pamięci do chwil przeżytych na plenerach malarskich. Obrazy są inspirowane zdjęciami z plenerów na mazurach. Praca nad nimi był bardziej próbą odtworzenia z pamięci swoistej gry świateł jak nastaje zaraz po wschodzie słońca. Gdy stajemy na granicy dnia i nocy. Koloru mgły unoszącej się nad polami. Tęsknotom za przeżywanie tego z drugą osobą, a jednocześnie pragnienie podzielenia się nadzieją że po nocy zawsze przychodzi dzień.
Cykl czterech prac 80 cm na 110 cm, olej na płótnie.
Bogusław Maria Piasecki „ni stąd, ni zowąd”
Truskawkowy wieczór bez truskawek…. nagle ni stąd ni zowąd szampan zaczął mi płynąć w żyłach, a w skroniach pulsowała wciąż młodość – zarozumiała i zazdrosna o każdą chwilę bez Ciebie…
Bogusław Maria Piasecki, 2020
Piotr Kotlicki, „Bike stories”
Historia tego obrazu, w pewnym sensie, podobna jest do innych – przemalowałem go właśnie trzeci raz. Odkąd pamiętam poprawiałem wcześniej namalowane obrazy. Czasem zmieniam je nawet kiedy wisiały już na wystawie. Tak było z moim dyplomem. Komisja egzaminacyjna weszła do sali a ja zakręcałem tubki z farbą. Przemalowałem też kiedyś obraz, który sprzedał się na aukcji – w rezultacie nie sprzedał się. Po prostu po roku przestał mi się podobać – nie wiedziałem, że wystawią go na sprzedaż drugi raz. Z filmami mam podobnie. Jak już je pokażę, to na otwarciu wystawy wyglądają inaczej niż na jej zamknięciu.
Wracając do zamieszczonej reprodukcji, być może poprzednie wersje tego obrazu były lepsze (2017, 2019) – dlatego ich nie zamieszczę. Przemalowałem bo nie było na nich widać tytułowych „rowerów”, i trochę mi to przeszkadzało. Ostatecznie nadal ich chyba nie widać, bo zmieniły się w symbol nieskończoności. Z jej powodu wolę jednak tę wersję od poprzednich.